Za 4 dni, 18 grudnia, minie 20 lat od pierwszego Kongresu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To było wielkie wydarzenie wnoszące nową jakość i nową dynamikę do polskiej polityki i polskiej lewicy. Dwa lata później SLD, Unia Pracy i inne ugrupowania wchodzące w skład lewicowej koalicji wyborczej w wyborach parlamentarnych odniosły swoje największe, błyskotliwe zwycięstwo.
Tego samego życzę nowej partii, która ma dopiero powstać. Życzę, żeby w jak najkrótszym czasie odniosła podobne zwycięstwo i aby przejęła odpowiedzialność za rządzenie krajem.
Są ku temu pewne symptomy. To, że SLD wszedł ponownie do Sejmu, to jest ogromny wysiłek tysięcy ludzi i osobisty sukces Włodzimierza Czarzastego. I nikt mu tego sukcesu nie odbierze. Pamiętam jak wiele lat temu Włodzimierz wahał się, czy wejść do SLD, jak startował w wyborach na szefa mazowieckich struktur Sojuszu. Korzystam z tej okazji, żeby złożyć Ci Włodek serdeczne gratulacje bez cienia sarkazmu i ironii, o co jestem często podejrzewany.
SLD towarzyszył nam przez długie lata. Towarzyszył mnie, kiedy sprawowałem wysokie stanowiska państwowe. Także wtedy, gdy prowadziłem trudne negocjacje akcesyjne. Z trzech koalicyjnych partii, które stanowiły rząd wprowadzający Polskę do Unii Europejskiej -SLD, UP i PSL - zostają dwie. SLD w tej symbolice przestaje być obecny, bowiem dziś ma zakończyć swoją działalność.
To nie pierwsze takie wydarzenie, że partia polityczna przechodzi do historii. SLD nie jest pierwszy ani ostatni, który taką drogę przejdzie. Tak się dzieje na całym świecie. Wielkie socjaldemokratyczne partie w Europie ponoszą porażki często bardzo dojmujące. Dwa dni temu Partia Pracy w Wielkiej Brytanii przegrała z wynikiem najgorszym od lat trzydziestych XX wieku. Niemniej likwidacja partii z 20-letnim stażem jest przeżyciem dojmującym i nostalgicznym. Przecież każdy z nas spędził w strukturach SLD kawał swojego życia.
Rzecz zatem nie w samej zmianie, ale w stylu tych zmian. W ich politycznych i prawnych aspektach.
Nasza poprzedniczka, Socjaldemokracja RP, po 9 latach istnienia schodziła ze sceny politycznej z godnością i szacunkiem. Przeszła do historii głównym wejściem i po głównych schodach, w blasku uznania. Wygaszanie działalności SdRP i tworzenie SLD trwało wiele miesięcy, które były wypełnione setkami konsultacji, spotkań i rozmów.
Jeśli zaś chodzi o SLD, to jego likwidacja ma nastąpić niejako przy okazji. Sojusz ma zejść ze sceny chyłkiem i zostać wyprowadzony kuchennymi schodami przy ponaglających okrzykach i poszturchiwaniach.
Osobiście czuję się z tym źle, bo SLD zasługuje na szacunek i jeśli ma być likwidowany to zgodnie ze swoim Statutem, a nie za pomocą jednego zdania w statucie partii „Nowa Lewica”.
Rozumiem potrzeby propagandowe, bo dobrze ogląda się obrazki, na których dwie partie się łączą. Jednak dla mnie ważniejsze są pamięć i uczciwość.
Co do kwestii programowych to widzę, że sprowadzają się one do hasła „Łączy nas przyszłość”. No dobrze, a gdzie jest przeszłość?
Przecież ludzi w formacjach politycznych łączy nie tylko projekcja przyszłości, ale także oceny przeszłości. Czasami trudne do pogodzenia, ale konieczne do zdefiniowania. Nie rezygnując z myślenia o przyszłości trzeba uzgodnić przynajmniej podstawowe oceny przeszłości, a problemy z dojściem do porozumienia w tej kwestii będą w nowej partii ogromne.
Mamy dzisiaj taką sytuację, że jesteśmy delegatami na konwencję Sojuszu Lewicy Demokratycznej i debatujemy nad dokumentem, w którym zwrot „Sojusz Lewicy Demokratycznej” pada tylko raz w artykule 49.
Będziemy decydować jako delegaci na konwencję SLD o statucie innej partii politycznej, która ma się nazywać „Nowa Lewica”. Statut nieistniejącej jeszcze partii „Nowa Lewica” ma unieważnić statut partii jak najbardziej istniejącej, czyli SLD.
Zwolennicy tezy, że to jest możliwe, twierdzą, że statut SLD może być unieważniony, bo takie są kompetencje konwencji SLD. Rzeczywiście konwencja może dokonać zmian w statucie, ale w tym przypadku nie chodzi o zmiany tylko o uchylenie go w całości. A tego rodzaju uprawnienia wraz z możliwością rozwiązania partii ma jedynie Kongres.
Mówimy często jakże słusznie, że trzeba chronić Konstytucję. Statut jest przecież naszą konstytucją i nie możemy mieć do niego tak lekceważącego stosunku.
Pamiętajmy też, że na tej sali możemy uchwalić wszystko, tylko że potem trafią te nasze uchwały do sądu, PKW i staną się przedmiotem decyzji prawnych.
Co my jako delegaci na konwencję możemy dziś uczynić?
Po pierwsze możemy podjąć uchwałę o zwołaniu Kongresu SLD, który w sposób jasny, uczciwy, uroczysty i zgodny ze statutem zakończy działalność SLD.
Po drugie możemy przyjąć uchwałę, w której wyrazimy poparcie dla dalszych procesów integracyjnych i wyposażymy kierownictwo SLD w niezbędne pełnomocnictwa.
A czego nie możemy?
Moim zdaniem jako delegaci na konwencję SLD nie możemy głosować nad projektem statutu nowej partii, który unieważnia statut SLD i oznacza likwidację Sojuszu. Ja w takim głosowaniu nie będę uczestniczył, albowiem uważam, że byłoby to nadużycie i przekroczenia naszych uprawnień.
Warszawa, 14.12.2019 roku